Pierwsza miłość przyszła na kilka lat przed wojną. On był przystojny, wysoki, miał falujące włosy i nazywał się Gerhard Lehmann. Przed Bożym Narodzeniem 1936 r. Gerhard dostał powołanie do wojska. Gdy w styczniu Gertruda pisała list do ukochanego matka kazała dopisać, że ukochany córki będzie ojcem. Dziewczyna zaprzeczała. Do dziś Gertruda nie wie skąd matka to wiedziała. Chyba wyczytała to z oczu córki. Wkrótce bowiem na świat przyszedł Eugeniusz.
Kiedy wybuchła wojna, Genio miał dwa lata. Gerhard zginął na froncie, ale rodzice opiekowali się córką i wnukiem. W 1945 r. jej rodzina uciekła ostatnim transportem kolejowym ze Stettina do Niemiec. Niedługo potem dane jej było wrócić wraz z rodzicami i synem barką do Zdrojów (Finkenwalde). Byli Polakami, mogli zostać mimo, że wszystko było zrujnowane, nie było pracy, nie było nic. Rodzina znalazła skromny dom na Krzemiennej. Życie powoli wracało do normy. Gertruda zatrudniła się w domu towarowym.
Na podstawie:Moje miasto, 12 październik 2006