mavr
Offline
Wiadomości: 2201
|
 |
« : 15 Grudzień 2011, 18:52:30 » |
|
Życie przy Tartacznej. Na akumulator lodówka nie ciągnie
O tej porze roku jest najtrudniej. Siedzimy przy świecach i słuchamy radia. Podłączam je do starego akumulatora samochodowego. Lodówka czy pralka na akumulator nie pociągnie - o życiu bez prądu opowiada Sabina Piczak z ul. Tartacznej 7a.
Siedem rodzin z baraku przy ul. Tartacznej 7a w Płoni pięć lat bez efektów walczy o prąd. W czwartek w magistracie, na spotkaniu zorganizowanym przez radnego Henryka Jerzyka, urzędnicy wyjaśniali, dlaczego nie można podłączyć energii. Enea twierdzi, że mogłaby to zrobić już 15 grudnia. Ale nie ma kto pokryć kosztów instalacji od przyłącza Enei do mieszkań (ok. 30 tys. zł). MOPR gotów jest pomóc mieszkańcom, przyznając zasiłki na raty na spłatę przyłącza, ale wcześniej ktoś musi je sfinansować. Mieszkańcy (rodziny byłych pracowników upadłego zakładu, do którego należał barak) twierdzą, że ich nie stać. Jak w XXI w. żyją szczecinianie bez prądu?
Rozmowa z 52-letnią Sabiną Piczak
Monika Adamowska: - Jak sobie radzicie?
Sabina Piczak: - O tej porze roku jest najtrudniej. Ciemno już o godz. 16.30. Strasznie dużo świec schodzi. Siedzimy, słuchamy radia. Jedni mają radio na baterie. Ja podłączam je do starego akumulatora. Ok. godz. 20 idę spać. Wstaję jak się rozwidni. Chyba że muszę iść do lekarza. Najtrudniej jest, gdy po ciemku trzeba skorzystać z toalety na korytarzu.
Na czym gotujecie?
- Mam butlę z gazem. Staram się, by starczyła choć na dwa miesiące. Jestem wdową. Wcześniej pracowałam w służbie zdrowia. Teraz jestem na niskiej rencie, bo choruję na serce. Wstyd, ale dzieci mi pomagają, chociaż mają swoje rodziny i swoje problemy. Gdyby nie dzieci i MOPR, nie przetrwałabym. Gotuję najczęściej zupę lub makaron, bo to tanie i szybko się gotuje. MOPR nam bardzo pomaga. Dzięki pieniądzom od nich niedawno kupiłam nowy piecyk na drewno do ogrzewania, bo stara koza się przepaliła. Jak kończy się gaz, gotuję wodę na tym piecyku.
Pierzecie ręcznie? - Tak. Mamy zimną wodę. Do prania grzeję w garze. Płukanie już w zimnej. Aż stawy wykręca.
Lodówki bez prądu nie można mieć.
- Na akumulator od auta lodówka czy pralka nie pociągnie. Za okno jedzenia nie wywiesimy, bo za nisko: koty i psy by zjadły. Kupujemy tylko tyle, żeby od razu zjeść i nie zmarnować. Drożej wychodzi, ale nie ma wyjścia. Najgorzej teraz przed świętami. Akurat przyszedł rachunek za wodę i go opłaciliśmy. Tu mieszkają prawie sami starsi, od lat bez pracy. Schorowani. Jedna sąsiadka po ciężkiej operacji płuc. 60-latek, co pracował na czarno, a jak zachorował, to pracodawca go pogonił. Żeby ludzie chociaż paczkę żywnościową na święta dostali, to by jakoś przetrwali.
autor: Monika Adamowska żródło: gazeta.szczecin.pl
Pozwoliłem sobię zamieścić ten tekst, ponieważ zaistniała sytuacja jest wyjątkowym skandalem, przez co dotyka mnie osobiście. Osobiście, ponieważ dzieje się to na Naszym Prawobrzeżu, dotyczy ludzi którzy winni być pod szczególną ochroną i opieką, a nadewszystko wieloletnia indolencja urzędników utrzymywanych za nasze podatki jest porażająca. O odpowiedzialności nawet nie wspominam, bo jedyna odpowiedzialność mogłaby spotkać winnych zaniedbań jedynie chyba na podstawie Polskiego Kodeksu Honorowego.
|